czwartek, 23 stycznia 2014

musisz być odpowiedzialny za to co oswoiłeś...

Jak zapewne poznajecie po tytule notki, akurat przerabiam w szkole "Małego Księcia". Zawsze czytając książkę, która ma jakąś myśl, jakiś przekaz, próbuję znaleźć jakieś przykłady w życiu więc teraz też się bez tego nie obyło, szczególnie, że dzisiaj coś się... wydarzyło.
Tak nagle ni z tego ni z owego, zaczęłyśmy rozmawiać, podeszła do mnie "Cześć, co tam? Jak tam?", w mojej głowie powstało wtedy coś dziwnego, nie opisanego po prostu. Tak jakby to przeszło pół roku, kiedy nie rozmawiałyśmy po prostu mi się przyśniło, jakby tego nigdy nie było. Jakby nic się nie stało, tak jakbym obudziła się pół roku temu, a każdy się dziwił dlaczego mam tak dziwne pojęcie rzeczywistości, bo przecież niczego takiego nie było. Wątpię, żeby ktoś poza mną i nią to rozumiał. Właśnie, nasza relacja jest tak dziwna, że właściwie nie wiem jak ją nazwać, opisać. Potrafimy czytać sobie w myślach. Na początku prawie się nie znając potrafiłyśmy mówić sobie takie rzeczy, o których nie miałybyśmy odwagi mówić innym, to coś w rodzaju jakiejś dziwnej siły łączącej nasze chore mózgi.
I jak można było zepsuć coś takiego przez takie... takie nic.

Kochana, ja po po prostu chciałam, żeby chociaż Tobie udało się wbić w ich grono, bo ze mną by Ci się to nie udało. Pamiętasz jak się na mnie patrzyły? Jak po prostu idąc do Ciebie cofały się widząc, że obok stałam ja? Wiedziałam, że zależy Ci trochę na tym, żeby się wyrwać z tego "bycia innym", bo choć tego nie przyznawałaś, to potrafiłam czytać Ci w myślach, więc odeszłam. Wierz mi, chciałam dobrze. Zresztą nie podeszłaś, a podeszłabyś wtedy, gdyby Ci zależało! Ale to nie ważne, już jest okej, to był tylko sen, prawda? Tego nie było.
Przecież oswoiłaś mnie, więc Cię nie zostawię, skoro chcesz jednak abym przy Tobie była.
Wtedy to inna sprawa, myślałam, że mnie nie potrzebujesz i choć wiedziałam, że mało jest takich na świecie, to nie potrafiłam zrozumieć Ciebie wtedy i tego co się działo, więc odeszłam.
Ale teraz wiem, że jednak potrzebujesz mnie, że ja też jednak Cię oswoiłam!

piątek, 10 stycznia 2014

święta, święta i po świętach.

Wigilia przebiegła miło, bez żadnych większych kłótni. Za to następne dni były koszmarne, ciągle te kłótnie z tatą. Uwghr, dlatego nie lubię świąt. Dlaczego u nas nie może być normalnie?
Sylwestra spędziłam z Sarą, jej rodziną i moją rodziną, właściwie to my wszyscy jesteśmy prawie jak rodzina. Było super, serio. Dobre jedzenie, tańce, oglądanie filmów, petardy, "Sylwester z Polsatem" - lubię to! A jakie fajne zdjęcia wyszły (;
W nowym, 2014 roku, zdążyłam już odwiedzić moje kochane niemieckie Püggen. Szkoda, że byliśmy tam tylko na jedną noc, ja chcę jeszcze! Ale zdążyłam wyjść na długi spacer z pieskiem, zwiedzić okolicę, powspominać wakacje...
Czyli czas, kiedy jeszcze był ze mną ON - mój Skarb, dla którego teraz, tak właściwie jestem nikim. Nikim ważnym, nikim wyjątkowym. Po prostu kimś kto... istnieje, znajomą.
Podobno jaki Sylwester, taki cały rok? A ja w Sylwestra oprócz bawienia się z Sarą i resztą, myślałam o nim, "rozmawiałam" z nim. Czyli cały rok będę tęsknić?
Zawsze to robię, rozmawiam z "nim", przytulam "go", a tak naprawdę jak idiotka gadam ze ścianą. Czy coś ze mną nie tak?
Mój Lumpeczek chory, nie wiem co z nim jest, boję się. Chyba nie zniosłabym straty kolejnego psa...