Wigilia przebiegła miło, bez żadnych większych kłótni.
Za to następne dni były koszmarne, ciągle te kłótnie z tatą. Uwghr,
dlatego nie lubię świąt. Dlaczego u nas nie może być normalnie?
Sylwestra
spędziłam z Sarą, jej rodziną i moją rodziną, właściwie to my wszyscy
jesteśmy prawie jak rodzina. Było super, serio. Dobre jedzenie, tańce,
oglądanie filmów, petardy, "Sylwester z Polsatem" - lubię to! A jakie
fajne zdjęcia wyszły (;
W nowym, 2014 roku, zdążyłam już odwiedzić moje kochane niemieckie Püggen.
Szkoda, że byliśmy tam tylko na jedną noc, ja chcę jeszcze! Ale
zdążyłam wyjść na długi spacer z pieskiem, zwiedzić okolicę, powspominać
wakacje...
Czyli czas, kiedy jeszcze był ze mną ON - mój Skarb, dla
którego teraz, tak właściwie jestem nikim. Nikim ważnym, nikim
wyjątkowym. Po prostu kimś kto... istnieje, znajomą.
Podobno jaki
Sylwester, taki cały rok? A ja w Sylwestra oprócz bawienia się z Sarą i
resztą, myślałam o nim, "rozmawiałam" z nim. Czyli cały rok będę
tęsknić?
Zawsze to robię, rozmawiam z "nim", przytulam "go", a tak naprawdę jak idiotka gadam ze ścianą. Czy coś ze mną nie tak?
Mój Lumpeczek chory, nie wiem co z nim jest, boję się. Chyba nie zniosłabym straty kolejnego psa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz