piątek, 15 sierpnia 2014
Bałwanek i Piecyk.
Chyba każdy zna bajkę o Bałwanku i Piecyku? Jestem Bałwankiem, On jest Piecykiem. Rozpuścił mnie, prawie do końca. "Na szczęście" to, jaki był chłodny po wszystkim sprawiło, że trochę ze mnie zostało. Trochę lodu, trochę siły. Od roku próbuję się na nowo zbudować. Lepię tę największą kulę, z nią jest podobno najtrudniej. Potem zostają jeszcze tylko dwie, każda coraz mniejsza. Coraz łatwiej dotrzeć do celu. Następnie pozostaje kwestia dodatków. Potrzebny będzie nos, koniecznie zadarty - żeby nie dać się już nikomu! I oczy - mimo wszystko wciąż potrafiące zaufać odpowiednim osobom. I przede wszystkim uśmiech, węgielkowy uśmiech. A potem wszystko zapiąć na ostatni guzik i złapać w rękę miotłę i posprzątać te wszystkie sprawy, których się namnożyło, których nie załatwiłam w trakcie lepienia, bo nie miałam na nie siły. A potem to już z górki, o ile znów się nie sparzę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nikt nie mówi, że będzie łatwo, nikt nie może nawet obiecać, że się uda. Ale hej! Jeśli jest tam troszkę siły w Tobie, to walcz.
OdpowiedzUsuń