Wczoraj rano obudziłam się około piątej. Stwierdziłam, że nie ma co siedzieć do siódmej więc zasnęłam jeszcze na chwilkę. I przyśnił mi się On. Tak cudownie czułam się w tym śnie, rozmawialiśmy jak kiedyś, przytulaliśmy się. Ten sen wydawał się być taki realny. Ale wszystko co piękne, szybko się kończy. Nagle usłyszałam głos brata "Eeej, ty się chciałaś obudzić o szósteej?"... Nieeeeeee! Nie chciałam. Chciałam o siódmej. Albo nie. Nie chciałam obudzić się wcale. Teraz nawet nie mam jak z nim porozmawiać. Nie mogę tak po prostu do Niego napisać, nie mogę się przytulić, nie mogę powiedzieć, że go kocham, bo wyszłabym na idiotkę.
***
Dzisiaj urodziny u Mikołaja. Było świetnie, chociaż właściwie nie robiliśmy nic takiego. Pogadaliśmy, potańczyliśmy, obejrzeliśmy film i pograliśmy w butelkę. Ale myślę, że chodziło o to, że jesteśmy zgraną paczką i dobrze czujemy się razem, więc dużo nam nie trzeba, żeby się świetnie bawić. Fajnie mieć takie osoby jak oni, na które można liczyć, pobawić się z nimi, pośmiać się, pogadać. Naprawdę fajnie.
Jutro już niedziela. Nie lubię niedziel. Niby dzień wolny, ale już trzeba przygotowywać się do szkoły, do której ostatnimi czasy chodzę naprawdę niechętnie. Mam tyle nauki, sprawdzianów, tego wszystkiego, że głowa boli.
Też miałam tak kilka razy, jeśli chodzi o Twój sen. I później tak ciężko wstać poradzić sobie z rzeczywistością.
OdpowiedzUsuńA niedziela jest zua! ;p
http://bolokulu.blogspot.com/
Zgadzam się z Tobą! Ale jakoś sobie radzę, nie jest aż tak źle :) :*
UsuńTakie sny są najgorsze. Żyć się po nich odechciewa.
OdpowiedzUsuńO szkole mi nawet nie wspominaj. Nie chcę jeszcze myśleć o jutrzejszej kartkówce z hiszpańskiego...
Dokładnie. Bo zdaje się sobie sprawę z tego, że to życie w porównaniu ze snem to jakaś masakra. I chciało by się tak śnić bez końca...
UsuńPatinka, będzie dobrze! ;*
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję... :*
Usuń